[NASZ WYWIAD] Kozłowski: W dającej się przewidzieć perspektywie nie nastąpi całkowity zanik handlu tradycyjnego

Cykl realizacji inwestycji w procesie budowlanym uwarunkowany jest przez szereg czynników. W grę wchodzić mogą np. lepsze warunki pogodowe w danym roku w porównaniu do poprzedniego, dzięki czemu prace budowlane są realizowane w szerszym niż rok wcześniej zakresie. Ponadto portfele bieżących zamówień firmy wciąż mają duże, mogą je więc wykorzystywać. Natomiast zaczyna brakować nowych zamówień. To właśnie wywiera wpływ na wysokość popytu. Z Łukaszem Kozłowskim, głównym ekonomistą Federacji Przedsiębiorców Polskich, rozmawia Maciej Pawlak

 

Stopa bezrobocia w październiku wyniosła 5,0 proc., podobnie jak we wrześniu - poinformował GUS, a liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy nieco spadła w porównaniu z poprzednim miesiącem i wyniosła w październiku 770,4 tys. wobec 776,0 tys. osób we wrześniu. Podobna sytuacja utrzymuje się od wielu miesięcy. Co sprawia, że praktycznie każdy, kto poszukuje u nas pracy ją znajduje?

Jest to efekt stałych tendencji, które zachodzą w polskiej gospodarce. Po części wiąże się to ze zmianami demograficznymi. Ponieważ rynek pracy opuszcza więcej osób niż na niego wchodzi. Jednocześnie Polska znacząco zwiększyła swój udział eksportu w PKB na przestrzeni kilku ostatnich dekad, mimo rozmaitych kryzysów, które następowały. Każdy z nich był dla polskich eksporterów okazją do zwiększenia udziału na rynkach międzynarodowych. Wskutek tego następował wzrost konkurencyjności polskiej gospodarki, rósł jej udział w globalnych łańcuchach wartości, Co na pewno także przełożyło się na to, że powstawało u nas coraz więcej miejsc pracy. Ponadto jest to efekt sukcesów, których doświadczaliśmy dzięki transformacji gospodarczej, co sprawiło, że nasza gospodarka była w stanie wytworzyć dużo miejsc pracy, ze względu na to, że staliśmy się konkurencyjni w wymiarze międzynarodowym, także na tle Unii Europejskiej. To wszystko działa zdecydowanie na naszą korzyść i powoduje, że nasza gospodarka stała się w dużej mierze oparta także na przemyśle. Nie jest to zresztą takie oczywiste w innych krajach, w których udział usług jest bardziej dominujący niż przemysłu w strukturze gospodarki, choć też przekłada się na związanymi z nimi nowymi miejscami pracy.

GUS-owski wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury w gospodarce dotyczący zarówno  bieżącej, jak i przewidywanej sytuacji gospodarczej przedsiębiorstwa, poza handlem detalicznym, znajduje się wciąż poniżej średniej długookresowej. Firmy finansowe i ubezpieczeniowe (plus 17,8) oraz IT (plus 13,5) jako jedyne oceniają koniunkturę pozytywnie, choć poniżej średniej długookresowej (odpowiednio: plus 25,7 i plus 18,1). Z kolei najbardziej pesymistyczne oceny formułują firmy przemysłowe (minus 12,1) i budowlane (minus 10,2). Kiedy i pod jakimi warunkami sytuacja w sektorze przemysłowym i budowlanym ulegnie trwałej poprawie?

Sytuacja w przemyśle uwarunkowana jest w dużej mierze popytem zewnętrznym u naszych partnerów handlowych. Trzeba brać w tym przypadku pod uwagę proeksportową orientację wielu branż. Więc w konsekwencji w tej sytuacji, dopiero gdy na dziś nastąpi istotna poprawa i wzrost popytu - także na rynku niemieckim i innych rynkach unijnych - będzie i u nas można dostrzec poprawę nastrojów przedsiębiorców sektora budowlanego. Natomiast w odniesieniu do budownictwa postrzeganie koniunktury jako negatywnej jest związane m.in. z ograniczonym popytem w budownictwie mieszkaniowym, co związane jest z wysokimi kosztami finansowania. 

Co jeszcze warunkuje postrzeganie koniunktury u przedsiębiorców budowlanych?

Także to, że obecnie popyt raczej nie jest zaspokojony, a sprzedaż lokali następuje bardziej poprzez sprzedaż zapasów - wcześniej oddanych do użytku mieszkań - niż ich nową produkcję. Z kolei w budownictwie infrastrukturalnym decyduje kwestia cyklu inwestycyjnego związanego z finansowaniem poszczególnych projektów ze środków unijnych, co zostało przesunięte w czasie i wciąż w dużej mierze nie następuje. To, że oba wymienione segmenty znalazły się jednocześnie obecnie w fazie ograniczonego popytu, skutkuje tym, że sytuacja w tej branży nie prezentuje się najlepiej.

Jednak w tej sytuacji paradoksalnie wygląda fakt, że produkcja budowlano-montażowa (w cenach stałych) zrealizowana na terenie kraju w sektorze przedsiębiorstw (tj. firmach co najmniej 10-oobowych) w październiku 2023 r. była wyższa o 9,8% w porównaniu z analogicznym okresem ub. roku oraz wyższa o 2,5% w stosunku do września br. Jak w tej sytuacji wytłumaczyć fakt, że nastroje w branży wyrażają się poprzez negatywne postrzeganie koniunktury przez przedsiębiorców? Może decydujący na to wpływ mają mniejsze firmy, które swoją sytuację postrzegają gorzej niż te średnie i duże?

Cykl realizacji inwestycji w procesie budowlanym uwarunkowany jest przez szereg czynników. W grę wchodzić mogą np. lepsze warunki pogodowe w danym roku w porównaniu do poprzedniego, dzięki czemu prace budowlane są realizowane w szerszym niż rok wcześniej zakresie. Ponadto portfele bieżących zamówień firmy wciąż mają duże, mogą je więc wykorzystywać. Natomiast zaczyna brakować nowych zamówień. To właśnie wywiera wpływ na wysokość popytu. A jednocześnie firmy realizują zamówienia, kontrakty budowlane, ich działalność utrzymuje się na wysokim poziomie, ale problem stanowi niska rentowność tych kontraktów, to że wskutek tego wiele z nich zostało zerwanych już na starcie. To zatem powoduje, że firmy realizują zamówienia, a w praktyce produkcja budowlana utrzymuje się na poziomie dosyć wysokim. Zaś nastroje w branży są słabe ponieważ te kontrakty realizowane są na mało korzystnych warunkach, z uwagi na nieoczekiwaną zmianę cen, jaka nastąpiła na rynku w ciągu ostatnich dwóch lat.

W październiku w porównaniu z wrześniem 2023 r. notowano wyższą wartość sprzedaży detalicznej przez internet w cenach bieżących (o 13,4%). Udział e-sprzedaży w sprzedaży „ogółem” zwiększył się z 8,3% we wrześniu 2023 r. do 9,0% w październiku br. Wzrost udziału odnotowały przede wszystkim firmy sprzedające tekstylia, odzież i obuwie (z 17,8% przed miesiącem do 19,9%), meble, rtv, agd (odpowiednio z 15,6% do 17,1%) oraz prasa, książki, pozostała sprzedaż w wyspecjalizowanych sklepach (z 24,3% do 24,8%). W jakiej perspektywie e-sprzedaż wyprze sprzedaż w tradycyjnych sklepach? Czy sklepy „tradycyjne” przetrwają?

W tym przypadku wchodzą w grę tendencje długofalowe. Raczej trudno byłoby się spodziewać, że z roku na rok nastąpi tego typu rewolucja. To czynniki takie, jak pandemia koronawirusa zakłócały te zjawiska. Natomiast w sytuacji, gdy życie społeczne wróciło do normalności, to widzimy, że sklepy „tradycyjne” odzyskały istotną część rynku. Wydaje się, że sprzedaż internetowa staje się dodatkowym kanałem dystrybucji, jednak o rosnącym znaczeniu i osiągnęła już wysoki stopień dojrzałości. Postrzegałbym sytuację obu segmentów sprzedaży detalicznej na zasadzie komplementarności - niektóre potrzeby czy rodzaj popytu, zaspokajane są poprzez kupowanie w internecie, zaś wobec innych - konsumenci preferują sprzedaż bezpośrednią w sklepach „tradycyjnych”. Jest to uwarunkowane preferencjami, oczekiwaniami i potrzebami klientów. Nie jest tak, że pojawienie się nowej formy dystrybucji oznacza całkowite wyparcie tego, co było do tej pory. Rynek kształtuje się raczej w taki sposób, że w określonych segmentach e-sprzedaż osiąga rolę dominującą, a w niektórych - 

ta tradycyjna. Więc myślę, że w dającej się przewidzieć perspektywie nie nastąpi całkowity zanik handlu tradycyjnego, tylko proporcje między nim, a e-handlem rozłożą się w większym stopniu na korzyść tego ostatniego. Natomiast, powtarzam, będzie to proces stopniowy i długotrwały. To nie będą więc zmiany rewolucyjne, w perspektywie już kilkuletniej.

Analitycy jednego z branżowych portali (e-petrol) prognozują, że ceny na stacjach benzynowych wszystkich paliw, które w ostatnim tygodniu już spadły, na przełomie grudnia i listopada będą dalej spadać. Ma to związek z przesunięciem spotkania państw OPEC+. Jak długo ceny paliw na świecie będzie dyktować to gremium? Czy są jakieś szansę na zmianę tego stanu rzeczy?

Prędzej czy później dyktat państw członkowskich OPEC+ zaniknie. Natomiast raczej będzie miało to związek nie z przejęciem dotychczasowej roli krajów tego ugrupowania przez kraje produkujące ropę spoza tej grupy, tylko wskutek rozwoju innych źródeł energii napędzających pojazdy poruszające się z użyciem alternatywnych źródeł energii, np. elektromobilnych, lub wykorzystujących ogniwa wodorowe. I to stanowi główne zagrożenie dla monopolu państw OPEC+. Bo jednak jesteśmy świadkami coraz większej dywersyfikacji źródeł energii wykorzystywanych do napędzania pojazdów. Choć rola ropy naftowej w pewnej mierze zostanie jeszcze utrzymana. Na pewno jednak w sytuacji, gdy przynajmniej część popytu na napęd pojazdów będzie zaspokajana z innych źródeł, to będzie to implikowało dużą nadpodaż tradycyjnego surowca naftowego na rynku. A w konsekwencji nastąpi osłabienie roli monopolistycznej krajów OPEC+. Zresztą znajdują się one już pod pewną presją, z uwagi na ropę pochodzącą z alternatywnych źródeł. Przecież w USA czy w Kanadzie produkcja ropy z łupków wzrosła w znaczącym stopniu w ostatnich kilkunastu latach. A ponadto pamiętajmy, że decyzje OPEC+ uwarunkowane są tym, że są ograniczone - nie mogą doprowadzić do trwałego wzrostu poziomu cen ropy naftowej, do zbyt dużych ich poziomów.

Dlaczego?

Bo spowodowałoby to zbyt duży impuls do rozwoju zdolności produkcyjnych ropy naftowej z alternatywnych źródeł w krajach, które nie należą do OPEC+. W tym sensie, w pewnej mierze monopol tej grupy państw już obecnie nie jest tak silny, jak 15 lat temu, gdy takie alternatywy, jak ropa z łupków jeszcze nie istniały. Natomiast w dalszym ciągu, nie da się ukryć, że wpływ na rynek OPEC+ wciąż pozostaje relatywnie silny. Natomiast obecnie równocześnie więcej czynników ogranicza decyzje i strategię, jaką mogą przyjmować te kraje.

Źródło

Skomentuj artykuł: